Nasze małe porady
„Wino jest jak muzyka. Nie zawsze wiesz co jest dobre, ale wiesz co lubisz”. (Justin Meyer)
Co wybrać? Takie pytanie stawiamy sobie stojąc przed ogromna półką w sklepie winiarskim, bądź porażeni mnogością tytułów w karcie win, zabieramy się do jej analizy, której finał nie zawsze jest dla nas szczęśliwy. Zatem spróbujemy odpowiedzieć na pytanie co, a może lepiej jak wybrać by było bliżej satysfakcji, a ewentualne niepowodzenie było inspiracją do dalszych poszukiwań a nie zniechęceniem odrzucającym na długi czas od trunku Bachusa.
Na pewno na bok należy odstawić uprzedzenia i mity związane z winem. Zgodnie z zasadą nie wszystko złoto co się świeci, wina które w krzykliwy sposób reklamują się na swoich etykietach, eksponując rokokowy design, szumne nazwy, etc., bywają w szkle całkiem ciche, ledwo słyszalne. Natomiast te, które nie szukają taniego poklasku, idąc w stronę ascezy marketingowej bywają interesujące. Często zupełnie niesłusznie od zakupu odstręcza zakrętka. Jeśli jest szklana to jeszcze pół biedy, ale gdy w grę wchodzi zakrętka metalowa, dla tych dla których wino to przede wszystkim celebra są niepocieszeni i rezygnują. Szkoda, że nie dają szansy na obronę samemu winu a nie jego opakowaniu. Zakrętka to nie „cięcie kosztów” i pauperyzacja idei wina. To troska producenta o konsumenta, to pragnienie zapewnienia niemal stu procentowej pewności, że gdy z winem po drodze nic się nie stało, nie zostało przemrożone, przegrzane czy jego czar nie uleciał wraz z upływem czasu, to mamy niemal pewność, że będzie z nim wszystko w porządku. Gdy pojawia się korek naturalny, choć często nobilitujący w naszych oczach wino, to mamy do czynienia z loterią, której smutnym finałem bywa zetknięcie się ze skazą korkową, która co prawda krzywdy nam nie zrobi, ale skrada cały urok picia wina.
Do uprzedzeń w stosunku do wina dochodzi często przy studiowaniu kontretykiety i zetknięciu się z mrożącym krew w żyłach dla niektórych napisem: zawiera siarczyny jako środek konserwujący. Wówczas wielu z nas szuka dalej by wreszcie natrafić na butelkę, bez tego „złowrogiego” napisu. Niestety po odnalezieniu takowej najczęściej wcale nie mamy do czynienia z pozycją bez siarczyn, tylko najzwyczajniej z tytułem, który przez pomyłkę lub nonszalancję nie został w taką informację zaopatrzony. A przecież to, że wino zawiera siarczyny to swego rodzaju oczywistość. Ich zastosowanie chroni wino mówiąc w dużym uproszczeniu przed zepsuciem, a zawartość jest dużo mniejsza niż w innych produktach spożywczych, chociażby w owocach kandyzowanych. To nie nowy pomysł, nie mający wiele wspólnego ze współczesną chemizacją żywności. Już starożytni Grecy dostrzegli prawidłowość, iż spalając kawałek siarki w amforze, czyli naczyniu predestynowanym do handlu bądź przechowywania trunków lepszej jakości, wina zachowywały świeżość i przydatność znacznie dłużej. Ten pomysł modyfikowany przez wieki dotarł do naszych czasów i wiele wskazuje, że jeszcze długo będzie stosowany. Stąd niech nie odstręcza nas ta informacja, która tak naprawdę dedykowana jest alergikom na siarczyny, stanowiących mikro promil społeczeństwa kuli ziemskiej.
Wreszcie co wybrać? Biel, czerwień, róż, a może bąbelki? Tak naprawdę wszystko zależy od nas. Odejść należy od sztywnych reguł tyczących się doboru wina do potraw. Wybierajmy to na co mamy ochotę, bo najlepsze są te wina, które nam smakują. Nie te, które krzyczą punktami od prestiżowych magazynów. Nie te, które obwieszone są medalami, jak owczarek niemiecki wracający z wystawy kynologicznej. Członkostwo wina w prestiżowej apelacji (denominacji) również nie będzie gwarantem jego jakości. Tak naprawdę, o tym jakie wino będzie, decyduje producent i wkład jego serca w ten wrażliwy produkt. Nie zrażajmy się do wina, kiedy w pierwszym kontakcie nie zaskarbiło sobie naszej przychylności. Na to jak smakuje nam wino, jak go odbieramy, co w nim czujemy wpływ mają takie czynniki jak nasze samopoczucie, nastój, stopień zmęczenia, okoliczności picia wina, etc. Zupełnie inaczej odbierać będziemy cienkusza na wakacjach, gdy spacerując po plaży spoglądać będziemy na zachód słońca, a zupełnie inaczej gdy to samo wino nalejemy do kieliszków, w smutny, jesienny deszczowy wieczór. Wówczas się nie obroni. Stąd dajmy winu szansę, i szukajmy dla niego sprzyjających okoliczności. Innego dania, innego nastroju. Na zdrowie!