Mówimy wino myślimy Francja

Mouton Cadet z Festiwalu Cannes

Mówimy „wino”, myślimy „Francja”. To nieco schematyczne podejście do tematu nie bez kozery zadomowione jest w mentalności wielu winomanów, dla których słodka Francja nadal jest synonimem kraju winiarskiego, kolebką najlepszych siedlisk, niczym wzór metra w Sevres, do którego wielu się odnosi, wielu naśladuje, wielu przeszczepia pomysły na inne regiony, czy kontynenty. Po  świecie nie stąpa chyba nikt taki, kto choć raz nie słyszałby magicznego słowa Bordeaux. Abstarhując od magii samego miasta, które zwłaszcza w ostatnich latach doznało olśniewającej przemiany pod rządami Allaina Juppe, późniejszego Ministra Spraw Zagranicznych Francji,  region jest sercem winiarskim Francji.  Sercem, które bije silnym rytmem, tłocząc krew w postaci wina w niemal każdym swym zakątku. Oczywiście jak to z sercem bywa, i jego dotykają różnego rodzaju choroby a niektóre metody leczenia sprawiają, że pacjent czuje się jeszcze gorzej. My jednak zajmiemy się tym co region może nam zaoferować najlepszego. Najpierw kilka uwag, które uzmysłowią jak istotny jest to region w   świecie winiarskim Francji a co za tym idzie, skoro kraj ten jest jednym z trzech największych producentów wina na świecie, również w świecie winiarskim par excellance. Powstają tu wina jakościowe z apelacją, które stanowią prawie trzecią część produkcji win apelacyjnych we Francji. Nie jest on łatwy, i dla przybliżenia kilka słów o nim. Po pierwsze apelacja przypisuje wino do ziemi, i im mniejsza tym wino bardziej charakterne, niekoniecznie lepsze. Są apelacje wielkości naszych województw jak chociażby Bordeaux ale są i takie które zajęłyby ledwie płytę stadionu do gry w piłkę. Apelacja narzuca listę odmian winorośli, z których można wytwarzać wino. Tak by konsument mając na myśli jej nazwę mógł, przynajmniej w przybliżeniu wiedzieć czego ma się spodziewać. Czasem narzuca metodę produkcji, zawsze instruuje w sprawach wydajności z hektara, minimalnej zawartości alkoholu, etc. Tak więc Bordeaux to wina apelacyjne. Dominują te w kolorze czerwieni, stanowiąc niemal 90% produkcji. Biel, jeśli chcemy po nią sięgnąć ogranicza się do Graves i w szlachetnej słodyczy do Sauternes, reszta zwłaszcza w swym podstawowym wydaniu za serca raczej nie porywa. Wbrew powszechnemu przekonaniu królem nie jest wcale tutaj kosmopolita w postaci odmiany Cabernet Sauvignon, który uprawiany jest na około 30 tyś. ha, lecz Merlot , który zajmuje przeszło dwa razy więcej powierzchni. Trzeci z wielkiej trójki stanowiącej podstawę kupażu w winach czerwonych z Bordeaux – Cabernet Franc to około 14 tyś ha.  Rzadko kiedy występują bez siebie, często natomiast w różnych proporcjach, tak by każda odmiana miała coś do powiedzenia w butelce, ale wzajemnie się nie przekrzykiwały. Stąd proporcje a zwłaszcza to czy Cabernet czy też Merlot gra pierwsze skrzypce zależą przede wszystkim od siedliska bo to ono w pierwszej fazie a dla wielu w zasadzie wyłącznie determinuje obraz wina. Co ciekawe owe siedliska wcale nie należą do małych, wręcz przeciwnie, dziesiątki ha u jednego producenta to często standard. I trudno wytłumaczyć fenomen, iż u jednego winiarza powstają istne ambrozje, którymi na Olimpie chciałby się raczyć sam Dionizos, a u jego sąsiada wina co najwyżej poprawne. Tym bardziej, że spoglądając na sąsiadujące posiadłości nie sposób często dostrzec jakiejkolwiek różnicy i nie mówimy tu też o jakiś drastycznych różnicach w samej winiarni. Owa magia siedliska czy jak mówią winiarze „terroir”, która wyśmiewana jest często przez winiarzy z tzw. Nowego Świata nadal działa i ma swych wyznawców pod każdą szerokością geograficzną, co widać mimo kryzysu nadprodukcji wina na świecie. Bordeaux mimo różnych perturbacji ma się nadal dobrze. Jednak by nie natknąć się na przykrą niespodziankę w tym morzu trunków Bachusa, warto sięgać po sprawdzonych, renomowanych producentów wina, którzy prócz nowoczesnej technologii, dbają by tradycja była należycie poszanowana a zwłaszcza nie oszczędzają na wkładaniu swojego serca w proces produkcji. Jednym z takich producentów a lepiej tutaj powiedzieć, twórcą wina  jest Rotschild. Być może niektórzy i słusznie kojarzą tą rodzinę ze sferą finansjery, niemniej jednak są też oni jednym z najlepszych producentów wina na świecie. Swą historię winiarską rozpoczęli w 1853 roku i dziś są jednym z najbardziej uznawanych producentów wina na świecie, należącym do ekskluzywnego grona Premium Familiae Vini, skupiającego creme de la creme winiarstwa światowego. Poza Bordeaux posiadają również winnice w innych częściach Francji a także między innymi w Chile. Ich wino Chateau Mouton  należące do 1-er Grand Cru Classe jest dla wielu winem wręcz mitycznym, synonimem doskonałości. Pomysłem , sercem, oczkiem w głowie Barona Phillipa de Rostschilda, który od samego początku chciał stworzyć wielkopomne dzieło zamknięte w oprawie ze szkła. Gdy tego już dokonał, poszedł krok dalej zawierając spółkę z legendą winiarstwa amerykańskiego –Robertem Mondavim – kreując wino Opus One, jedno z najlepszych win amerykańskich. Istotną informacją jest również to, iż Rotschild jako jeden z pierwszych zaczął na masową skalę butelkować wina. Tak, tak, to wcale nie pomyłka w druku. Choć większość winomanów tego nie pamięta ze względu na odległą przeszłość, dawniej wino było sprzedawane luzem, a butelka była rzadkością. Dziś to oczywiście standard lecz drzewiej tak nie bywało. Rotschildowie świetnie łączą tradycję (posiadając  też jedno z największych muzeów winiarstwa w swej posiadłości) z nowoczesną technologią, doskonale wyposażonym laboratorium, gdzie sztab ludzi dba, poszukuje, bada, tak by produkt finalny zadowolił konsumenta na całym świecie. O słuszności tej drogi niech świadczy chociażby historia flagowego wina Mouton Cadet, które rok do roku wytwarzane jest w 10-12 mln egzemplarzy i od kilku dekad znajduje na całym świecie swych adoratorów. U Rotschildów znaleźć można dostojną czerwień, nie banalną biel, a także wyrafinowana słodycz. Wina nowoczesne i te oddające ducha epoki, która niestety dla wielu już odeszła.  Zatem na zdrowie!