Węgry cz. 2

Kurs na węgierskie wina.Mówiąc wino węgierskie myślimy -Eger, Tokaj i z tym kraj naszych węgierskich bratanków w tematyce winiarskiej kojarzysię przeciętnemu konsumentowi wina. Kurs na węgierskie wina. Mówiąc wino węgierskie myślimy – Eger, Tokaj i z tym kraj naszych węgierskich bratanków w tematyce winiarskiej kojarzy się przeciętnemu konsumentowi wina. Zapytawszy się o więcej napotykamy na tamę trudności z identyfikacją win, regionów itp. ze szkodą dla nas i dla opinii o węgierskich trunkach Bachusa. Ten naddunajski kraj ma o wiele więcej do zaoferowania, a obraz jego win niesłusznie jest pauperyzowany przez to co często znajduje się na półkach supermarketów. Od wspomnianych już wybiegających daleko za granicę swą sławą regionów, podróżujemy poprzez dynamiczne wina z Szekszárdu, słoneczne znad Balatonu, charakterne z Somló by dotrzeć do przenikliwych butelek z Villány. To naprawdę dużo do zaoferowania, ale nasz wybór często podyktowany jest konformistycznym podejściem do tematu i obawą przed nieznanym spotęgowaną jeszcze egzotyką  językową. Należy jednak zwrócić uwagę, że sporo producentów stosuje terminologię na etykietach w dwóch językach; węgierskim i najczęściej angielskim.  Dobierając dla siebie odpowiedni tytuł winiarski  należy pamiętać, iż  száraz to określenie win wytrawnych, félszáraz to półwytrawne, félédes  półsłodkie i édes słodkie. Wina stołowe, czyli proste, szczere trunki bez aspiracji brylowania na salonach to po prostu asztali bor. Słowo bor powtarza się często bo jest to po prostu wino w języku węgierskim. Regionów winiarskich (borvidék) dla win jakościowych jest ponad dwadzieścia. Są od siebie bardzo odmienne i każdy oferuje sporą różnorodność zarówno odmian jak i stylów wina.  Zacznijmy więc od klasyki czyli Egeru. Tutaj swe źródło mają mocne, taniczne i nie pozbawione kwasowości wina, które dobrze poprowadzone ręką winiarza odwdzięczają się sporą dozą dostojności, potrafiąc być ozdobą stołu czy spotkania. To tutaj niemal na każdym kroku spotkamy rodaków, bo jest to nieodległa od naszych granic Mekka winiarska tak bliska sercu Polaków. Stąd możemy tutaj śmiało liczyć na niekłamana życzliwość winiarzy. Słynna bycza krew to nie tylko Eger, lecz również południe kraju w postaci regionu Szekszárd, gdzie swoje winnice mają takie sławy jak Takler, Vesztergombi czy Heimann. Tutaj na przeszło 2 tyś. ha uprawia się między innymi kékfrankos, zweigelt czy merlot. Wśród białych dominuje chardonnay i świetny olaszrizling.  Zażywając kąpieli w Balatonie, warto spróbować tamtejszych win dotkniętym piętnem wulkanicznej gleby. To już 8 tyś. ha winnic, miedzy innymi w regionie Badacsony, skąd należy spróbować orzeźwiających, przyjemnie  mineralnych win na bazie takich odmian jak wibrujący olaszrizling czy nieco dumny szürkebarát. Ikoną dla tutejszego winiarstwa jest niewątpliwie Huba Szeremley. Chcą zasmakować w kwintesencji wulkanicznych win należy podążać dalej do regionu Somló, gdzie na niewielkim obszarze skupionym na stokach samotnej góry-wygasłego wulkanu w kształcie kapelusza winiarze tworzą prawdziwe arcydzieła win naturalnych, często spontanicznie fermentowanych na naturalnych drożdżach. Gwiazdą wśród szczepów jest juhfark, który w noc poślubną jak wierzą Węgrzy ma pomóc w staraniach o męskiego potomka. Wreszcie przechodzimy do zagadnienia win znanych niemal pod każdą strzechą w Polsce, które obrosły sporą dawką mitów a często wręcz nieporozumień, mianowicie win tokajskich.   Należy zaznaczyć, że wina z Tokaju to bynajmniej nie tylko słodycz, ale równie typowe są pochodzące z tego regionu wina wytrawne, więc niech nikogo nie zaskoczy tokaj samorodni száraz. Najsłynniejsze są jednak wina  aszű do produkcji, których wykorzystuje się dotknięte a w zasadzie wysuszone dzięki pojawieniu się szlachetnej pleśni winogrona. Ich zbiorów dokonuje się ręcznie przy ostrej selekcji, wkładając je do zbiorników zwanych puttonami (około 20-25kg). Z reszty winogron fermentuje się wino do którego później w okolicach końca listopada, czasem w grudniu dodaje się owe puttony, by później leżakować wino co najmniej dwa lata w beczce i rok w butelce. W zależności jakie wino pragnie uzyskać producent stosuje odpowiednią proporcję (na 136 litrów wielokrotność puttonów poczynając od 3 kończąc na 6) co daje od 60 do ponad 180 g/l cukru. Stąd niepowtarzalność wina tokajskiego, który przy dużej słodyczy oferuje żwawą kwasowość, przywodzącą na myśl soczystą mandarynkę z której wycieka szlachetny miód.  Ciekawą pozycją wśród win jest forditás, wytwarzany z wytłoków po gronach aszü zalewanych młodym winem. Tutaj nadal mamy wysoki stopień przyjemnej słodyczy, ale nieco inaczej rozłożona jest kwasowość a dodatkowo pojawia się element garbnika. Kto posiada odpowiednie fundusze i będzie miał szczęście by znaleźć niech szuka esszenci, legendarnego trunku (pytanie czy to jest jeszcze wino czy może ocieramy się o ambrozję) o zawartości cukru przekraczającej 500g/l, które po długim leżakowaniu są w zasadzie wieczne. Dawniej a i dzisiaj nie brak  przekonań, o uzdrawiającej mocy tego napoju. Zatem na zdrowie!