Węgry

Wino u bratanków.

Tak blisko a tak daleko…

Nasi bratankowie, dla których przez stulecia byliśmy głównymi odbiorcami ich wina mają do zaoferowania dzisiaj o wiele więcej niż to drzewiej bywało. Jednak dla naszego konsumenta może za wyjątkiem południowych regionów Polski, gdzie do granicy węgierskiej znaczenie bliżej a co za tym idzie wizyty są i częstsze, Węgry kojarzą się głów nie z „byczą krwią” i słodkim tokajem. Na szczęście sytuacja zmienia się na korzyść, pojawiają się nowi importerzy, którym zależy nie tyle na ilości mocno spauperyzowanych produktów masowych, co na jakości, która przywróci węgierskim trunkom Bachusa poczesne miejsce na półce winiarskiej.

Królewski splendor Tokaju.

Wjeżdżając  do Węgier warto zacząć od perły w koronie winiarstwa węgierskiego, choć perły nieco przyblakłej, która wśród samych Węgrów jest na ustach, ale rzadziej w ustach. Takich win nie znajdziemy nigdzie, ani na madziarskiej ziemi, ani na żadnej innej. To tutaj specyficzne warunki klimatyczne, odmiany winorośli (jak arystokratyczny Furmint) i gleba, w której z łatwością drąży się piwnice by w nich wino zaznało ukojenia i w ciszy dojrzewało do święta jakim jest odkorkowywanie każdej butelki z tokajskich piwnic, stwarzają okoliczności narodzin wyjątkowego trunku. To tutaj na małym obszarze występują duże kontrasty, zwłaszcza gdy stary świat tradycji podważany jest przez nowoczesność (często z udziałem obcego kapitału) i modyfikację wina na współczesne gusta winomanów.  Amatorzy szlachetnej słodyczy, która nie usypia, a wręcz przeciwnie mimo znacznej zawartości cukru resztkowego niepozbawiona jest wigoru, znajdą tu ziemię obiecaną. Nigdzie indziej na świecie picie słodkiego nektaru nie kojarzy się z taką sprężystością w ustach. Ci, którzy poszukują butelek długowiecznych, dla następnych pokoleń niech wyprawią się na przeczesywanie tokajskich piwnic, bo tutaj jest najwięcej pewniaków. Dla tych, którym ze słodyczą nie po drodze Tokaj jak najbardziej ma wiele do zaoferowania, win o przyjemnej kwasowości, przenikliwych, gdzie piętno terror jest wyczuwalne od pierwszego wejrzenia. Miłośnicy przeszłości znajdą u winiarzy ducha win z odległej epoki, nic nie robiących sobie ze współczesnych trendów, zwolennicy nowoczesności będą mieli w czym wybierać. Ci, którzy lubią wino intelektualne, szepczące z kieliszka, wymagające skupienia mogą tutaj przybywać na łowy. Tym bardziej, że ziemia to przyjazna i mimo bariery językowej, mowa wina stwarza uniwersalne porozumienie.

Piękno Egeru.

Podążając dalej natrafiamy na Eger, gdzie bogactwo zabytków okraszone jest mnogością wina. Warto poszukać uważniej i przekonać się, że dobry Bikaver to wino, które ma do zaoferowania naprawdę dużo. Producenci, którzy wkładają wiele serca w tworzenie swych win stoją w opozycji do popularnych ale niewiele mających wspólnego z dobrze skrojonym winem przemysłowych bikaverów. Nazwiska i nazwy  takie jak Gal, Simon, Thummerer, Vincze Bela, St. Andrea po zapoznaniu się organoleptycznym na długo zapadają w pamięć i ratują zrujnowaną w oczach niektórych reputację regionu.

Bikaver nie jedno ma imię..

Szekszard to region na południu Węgier, gdzie również tworzy się wina typu Bikaner, odmienne w stylu. Nie tak znane, a co za tym idzie wybierając najlepsze nie drenujemy tak bardzo naszego portfela. Tu winiarstwu dali początek Rzymianie a następnie rozwinęli je benedyktyni. Ciężkie czasy i niemal kres uprawom przyniosła okupacja turecka, ale jak po każdej burzy i dla tego regionu wzeszło słońce, które do dziś oświetla je blaskiem takich producentów jak  Takler czy Vesztergombi.

Cuda spod wulkanicznego kapelusza.

Kierując się w stronę Balatonu natrafiamy po drodze na mały region Somló, który stał się w ostatnim czasie gwiazdą i magnesem winiarstwa węgierskiego. To niewielki winnice rozłożone na zboczach wygasłego wulkanu w kształcie kapelusza. Tu znajdziemy nestorów winiarstwa w osobie przeszło 80-cio letniego Fekete, tu ściągają bezkompromisowi winiarze jak Kolonisc, tu pielgrzymują by następnie osiąść również obcokrajowcy. Niesamowite, skoncentrowane białe wina, o oleistej strukturze, które grają na strunach wszystkich naszych zmysłów. Szczepem, którym powinni być zainteresowani młodzi małżonkowie jest Juhfark, który według utwierdzonej przez pokolenia opinii odpowiedzialny jest za narodziny synów w węgierskich rodzinach.

Balaton – słońce i wino.

To duże jezioro, mekka urlopowiczów jest otoczone wianuszkiem regionów winiarskich. Przerywając kąpiele wodne czy słoneczne bez trudu natrafimy na winnice. Polecamy spróbować win białych na bazie Olaszrieslinga czy Szürkebarát  ze wschodniego regionu Balatonfüred-Csopak. Kto woli czerwień niech spróbuje win z południa Balatonboglár. Wreszcie, kto z sentymentem wspomina wina węgierskie na półkach polskich sklepów minionej epoki niech sięgnie po wina z Badacsony. Nie zawiedzie się na pewno, a na dodatek przekona się że można tworzyć wina równie piękne jak widok z tego regionu na Balaton. Tutaj głębia doznań, finezja i magia wina dają o sobie znać w całej rozciągłości.

Podróże kształcą (również winiarsko).

Wybierając się w podróż po ziemi węgierskiej z myślą o winie mamy ułatwione zadanie. Mnogość regionów (dwadzieścia dwa) ich różnorodność, ale też otwartość, której wcale nie burzy bariera językowa, daje satysfakcję. W sezonie wiosenno- jesiennym bez trudu znajdziemy imprezę winiarską, czy to bardziej kameralną czy plenerową, która pozwoli na szersze spojrzenie na wino. Co ciekawe nie brak materiałów o tematyce winiarskiej czy enoturystycznej w języku polskim co jeszcze bardziej zachęca do odwiedzin tych nieprzekonanych, którzy wina naszych bratanków chwilowo miejmy nadzieję porzucili na rzecz innych. Czasem nie warto szukać daleko, by odnaleźć skarb tuż za przysłowiową miedzą.

Zakręć się pozytywnie po węgiersku.

Wybierając wina węgierskie należy pamiętać o tym, że Węgry to coraz częściej  nowoczesność. Stąd w wielu winach ekspresyjne etykiety ale i zakrętki, które często zupełnie niesłusznie odstręczają od zakupu. Jeśli zakrętka jest szklana co popularne u Madziarów to jeszcze pół biedy, ale gdy w grę wchodzi zakrętka metalowa, dla tych dla których wino to przede wszystkim celebra są niepocieszeni i rezygnują. Szkoda, że nie dają szansy na obronę samemu winu a do głosu dopuszczają jedynie jego opakowanie. Zakrętka to nie „cięcie kosztów”  i pauperyzacja wina. To troska producenta o konsumenta, to pragnienie zapewnienia niemal stu procentowej pewności, że gdy z winem po drodze nic się nie stało, nie zostało przemrożone, przegrzane czy jego czar nie uleciał wraz z upływem czasu, to mamy niemal pewność, że będzie z nim wszystko w porządku. Gdy pojawia się korek naturalny, choć często nobilitujący w naszych oczach wino, to mamy do czynienia z loterią, której co prawda rzadkim, ale smutnym finałem bywa zetknięcie się ze skazą korkową. Owa wada co prawda krzywdy nam nie zrobi, ale skrada cały urok picia wina zwłaszcza w sferze prawdziwego sacrum trunku Bachusa – jego zapachu. Zatem na zdrowie!