Argentyna

Tango smaków, czyli wino w Argentynie.

Tango smaków, czyli wino w Argentynie.

Argentyna kojarzy się statystycznemu Polakowi ze świetnymi piłkarzami a Polkom z ognistym tangiem. Jest też w świadomości słuchaczy muzyki boskie Buenos Aires, chyba najbardziej europejskie miasto na kontynencie amerykańskim. W dziedzinie kulinariów poza świetnym mięsem serwowanym w różnego rodzaju steack housach niewiele więcej wiadomo. A szkoda, bo ten niemały kraj ma sporo do zaoferowania, także w sferze trunków Bachusa. Argentyńczycy hojnie czerpią z innych kultur, co jest tym łatwiejsze, że imigranci stanowili i stanowią istotny element w ich kulturze. Odnaleźć więc można zarówno wpływy hiszpańskie, co zrozumiałe z aspektu historycznego, jak i włoskie, niemieckie czy żydowskie.  Króluje wino jako pierwszoplanowy napój do jakichkolwiek dań. Argentyna jest piątym producentem wina na  świecie a konsumuje prawie 90% własnej produkcji. Stąd niech nie dziwi widok  wszechobecnego wina, które tym samym jest niezastąpionym towarzyszem przy stole, ukazując  swą elastyczność w postaci szerokiej gamy stylów.  Oczywiście na co dzień są to lokalne wina, nie grzeszące oszałamiającym stylem, dla których kieliszek jest często aż nadto posuniętą nobilitacją. Zatem niech nie zaskakuje nas klasyczny obrazek popijania wina ze szklanic , nierzadko również z plastykowych kubków, których właściciele wznoszący toast nie zaprzątają sobie głowy, wyrafinowanym językiem werbalnym czy też gestów, dotyczących degustacji. Nie przejmują się też zanadto temperaturą wina, przechodząc nad tym do porządku dziennego i ciesząc się chwilą.

Argentyna to przede wszystkim region Mendoza, istna plama winnic wielkości niejednego kraju , gdzie uprawy winorośli widoczne są wszędzie. Gdzie stare (czytaj przestarzałe a nie tradycyjne), ściera się z nowym. Gdzie wysokość 1500 metrów n.p.m. to standard, a są i tacy, którzy uprawiają winorośl na wysokości naszych tatrzańskich Rysów. Nie tyko Mendoza spływa winem, również zdawałoby się niegościnna Patagonia ma swoje winnice, które mimo chłodu, wilgoci i słabej infrastruktury radzą sobie całkiem nieźle. Takie warunki sprawiają, iż winorośl jest optymalnie wyeksponowana na działanie promieni słonecznych,  a z drugiej strony wysokość chroni przed przegrzaniem, dodatkowo wspomagając wegetację dużymi amplitudami temperatur, które sprawiają, iż to co najcenniejsze nie ulatuje mówiąc kolokwialnie z gron podczas nocy. Jeśli dodamy do tego fantastyczne otoczenie dla oka (siedmiotysięczne Andy) ale i dla wina (krystalicznie czysta woda wykorzystywana do nawadniania winnic (często  jeszcze prowadzona w  prekolumbijskich  kanałach irygacyjnych) mamy odpowiedź dlaczego niektóre wina argentyńskie są takie wyjątkowe. Wiele z nich mimo muskularnej mocy (14% alkoholu to norma) jest wytwarzanych, ku zaskoczeniu tych którzy widzą w Argentynie kraj macho , przez kobiety – enolożki, absolwentki zarówno rodzimych jak i zagranicznych szkół winiarskich.

Co zatem mamy w butelce? Raczej nie to co statystyczny obywatel Argentyny, ponieważ tam wino jest znacznie tańsze od wody mineralnej, wiele butelek, konsumowanych z pogodną radością przez autochtonów nie znalazłoby uznania za granicą. Stąd na eksport trafiają wina sprawdzone, zdolne zachwycić niejedno podniebienie, a przede wszystkim znieść kilkutygodniową podróż w kontenerze, co przy prostych trunkach byłoby nie lada wyzwaniem. Liderem wśród szczepów jest Malbec, gwiazda i znak firmowy winiarstwa argentyńskiego.  Tworzony jako mocne, solidnie zbudowane wino, lubiące wszelkie adaptacje w beczce.  Nie jest to wino do picia solo, bez wspaniałego uzupełnienia  kuchni i tak rozumieją to Argentyńczycy. Dla nich to idealna symbioza z wszechpopularnym grillem czyli asado. Jeśli ktoś nie chce mieć do czynienia z powyższym szczepem proweniencji francuskiej może sięgnąć po włoskie klimaty w postaci dość popularnej odmiany Bonarda dobrze dającej sobie radę z na przykład stekiem wołowym czyli chuleta. Ten pochodzący z Piemontu szczep, choć w materii czy jest tożsamy z włoskim zdania są podzielone, dzięki swej żywej kwasowości i owocowej soczystości dobrze komponuje się z daniami przesyconymi, ciężkimi, jak chociażby różnego rodzaju wariacje na temat wołowiny, której statystyczny Argentyńczyk zjada niemal 70 kg w roku, zarówno w domowym zaciszu, jak i restauracjach czy bardziej swojskich knajpkach o zdecydowanie luźnej atmosferze zwanych bodegones. Czerwień będzie też królowała przy konsumpcji świetnych kiełbasek chorizo. Przy nich dobrze odnajdzie się zarówno włoskie sangiovese jak i popularny cabernet sauvignon. Kto , zwłaszcza w upalne lato nie chce sięgać po czerwone wino, z łatwością odnajdzie ciekawe pozycje wśród białych tytułów. Jako, że kuchnia argentyńska to również bogactwo owoców morza, znajdują one świetny akompaniament w postaci wina wśród butelek na bazie  chardonnay czy  charakternego i aromatycznego szczepu jakim jest torrontes.  Ten ostatni nadaje się świetnie do popularnych deserów. Argentyńczycy bynajmniej nie stronią od słodyczy, a szczególnie kochają karmel. Toteż na stołach lądują pierożkowe ciasteczka śmietankowo-karmelowe pastelles, lub budyń karmelowy dulce de leche. Dla towarzystwa do tych deserów można też  sięgnąć po butelkę wina musującego, które staje się coraz popularniejsze wśród producentów argentyńskich. Zatem dla każdego coś się znajdzie. Na zdrowie!.

escort ataköy
escort istanbul
escort bakırköy