O winach musujących, często szumnie je myląc i nazywając na wyrost szampanami przypominamy sobie zazwyczaj gdy zbliża się koniec roku i przywitać czymś trzeba nowy, w dniu czyjegoś ślubu, czasem w okrągłe urodziny.
O winach musujących, często szumnie je myląc i nazywając na wyrost szampanami przypominamy sobie zazwyczaj gdy zbliża się koniec roku i przywitać czymś trzeba nowy, w dniu czyjegoś ślubu, czasem w okrągłe urodziny. Szkoda, że statystycznie tak po macoszemu traktujemy ten typ wina. Trunki Bachusa zawierające dwutlenek węgla w postaci urokliwych bąbelków są bowiem jednymi z najbardziej plastycznych i uniwersalnych win na świecie. Potrafią idealnie zaistnieć jako aperitif, ale i odpowiedni digestif. Trzymają fason podczas bankietów, komponują się całkiem nieźle z różnorodnością dań na stole. Świetnie radzą sobie z tzw. choć nie mającą nic z tym wspólnego tradycyjna kuchnią polską. Podczas rautów, gdy schabowy nie tyle w płaszczyku co kożuchu panierki podawany jest z rozgotowanymi ziemniakami w asyście buraczków na półsłodko alternatywą dla wina pozostaje wódka, niemniej jednak musiaki potrafią przebrnąć trudy mariażu nawet z takimi potrawami. Wówczas gdy mamy przed sobą dylemat co dobrać do dania, albo też dań jest w nadmiarze a do dyspozycji dostaliśmy jedną pozycje winiarską, bąbelki zamknięte w szkle często bywają dobrym rozwiązaniem . Bywają , gdy są dobrze dobrane oraz gdy są to właściwe bąbelki. Z winami musującymi mamy bowiem problem mentalny. Często konsumenci mylą pojęcia, stosują niewłaściwą nomenklaturę. Zatem ad rem. Wina musujące mogą być wytwarzane na różne sposoby. Niestety najbardziej popularne a co za tym idzie najtańsze wina tego typu dostępne na naszym rynku, są często produkowane w dość barbarzyński sposób, mianowicie przez dodanie dwutlenku węgla z zewnątrz. Mamy wówczas do czynienia z winami nie tyle musującymi co gazowanymi. Nie dość, że jakość wina bazowego często pozostawia wiele do życzenia, to dodanie CO2 w sposób sztuczny, powoduje, że bąbelki miast stanowić o charakterze wina i umilać jego spożywanie, agresywnie wdzierają się do naszych ust. Są duże, szybko ulatniają się z wina co łatwo można zaobserwować nalewając kilka kieliszków. Gdy nalewamy do piątego, ten pierwszy często jest już „martwy”. By nie rozczarować się takim winem, można je zaadoptować jako soft drink, zmieszać ze świeżo wyciśniętym sokiem, dodać syropu owocowego, etc. Metodą znacznie przyjemniejszą dla konsumenta, jest wytwarzanie win musujących, tzw. metodą Charmat. Wówczas do wina bazowego, zamkniętego w dużej kadzi ze stali szlachetnej dodaje się mieszaninę cukrów i drożdży (tzw. dosage). Jak przy każdej fermentacji, wydziela się dwutlenek węgla, który nie mając ujścia naturalnie rozpuszcza się w winie. Bąbelki są drobne, jest ich sporo, długo uwalniają się z kieliszka, podkreślając tym samym charakter wina. Tak wytwarzane wina, znajdziemy w zasadzie w każdym zakątku świata winiarskiego. Tak wytwarza się słodkie wina z Asti, tak produkuje prosecco, niemieckie sekty, i wiele, wiele innych. Jednak najbardziej szlachetną, kompleksową metodą tworzenia wina musującego jest metoda tradycyjna lub klasyczna, która jedynie w Szampanii może nosić miano szampańskiej. Dosage jest dodawany do wina bazowego, które rozlewane jest do butelek a nie do kadzi. Butelki zamyka się początkowo zwykłym kapslem i pozostawia na kilka, zazwyczaj minimum dziewięć , miesięcy w piwnicach. Proces wtórnej fermentacji przebiega w każdej butelce osobno, a dodatkowo gdy drożdże zakończą proces fermentacji, opadając na dno, a w zasadzie na ścianki butelki nadal jeszcze pracują. Przekazują winu specyficzny zestaw aromatów czyniąc takie trunki wyjątkowymi, zapadającymi na długo w pamięć. By pozbyć się owych obumarłych drożdży butelki w sposób delikatny obraca się na żyro paletach zaopatrzonych w siłowniki sterowane komputerowo (rzadziej ręcznie) z pozycji leżącej do odwróconej do góry dnem. Z reguły trwa to ponad dwa tygodnie (martwe drożdże to pył, który przy gwałtowniejszym ruchu zmętni wino). Po tym procesie szyjkę butelki gwałtownie się ochładza, zamrażając nieczystości, zdejmuje kapsel, pozbywa się ich, wypychając poprzez ciśnienie w butelce. Następnie uzupełnia się stan wina w szkle, takim jakie będzie się chciało mieć finalnie, tworząc albo wytrawne, albo półwytrawne, czasem półsłodkie. Pracochłonna metoda, odwdzięczająca się jednak zacnymi, charakternymi winami. Oczywiście to nie tylko Szampania, to również produkowana w Katalonii Cava, to świetna Franciacorta z Lombardii i wiele innych. W zasadzie każdy kraj winiarski ma producentów, sięgają po tę technikę. Co ciekawe nie zawsze idzie ona w parze z wysoka ceną. Na naszym rynku śmiało można już przebierać w tego typu winach w przedziale cenowym 20-30zł. Zatem zachęcamy by sięgać po nie, nie tylko od święta ale i na co dzień. A karty win w restauracjach czy kawiarniach śmiało można poszerzać o takie właśnie butelki, edukując personel by nie bał się, czy nie zniechęcał w ich lansowaniu pośród klientów. Na zdrowie!